Piotr S. agresywny rolnik z Roztocznika zaatakował naszego dziennikarza i próbował nie dopuścić do publikacji prasowej

Z początku wszystko wyglądało dość prosto. Piotr S. to zadeklarowany zwolennik PiS i organizator blokad na DK8. Jeden z sąsiadów Piotra S. z Roztocznika napisał do nas abyśmy „sprawdzili jak żyje się biednemu rolnikowi z Roztocznika … a te wszystkie blokady to z powodu tylko i wyłącznie kasy, której mu zawsze mało”. Nasz czytelnik wspominał także o samochodach Piotra S. które we wsi wywołują emocje.

Piotr S. - źródło profil FB Piotra S.
Piotr S. – źródło profil FB Piotra S.

Oczywiście postanowiliśmy sprawdzić jak sprawy się mają, szczególnie iż argumenty ekonomiczne na protestach rolników są chyba jedynymi wiarygodnymi.

Nasz dziennikarz pojechał do Roztocznika aby sprawdzić i porozmawiać z Piotrem S. Po chwili kiedy rozpoczął swoją pracę przed domem rolnika, cały czas znajdował się na drodze publicznej nie wchodząc na teren jego posesji, ten zaatakował dziennikarza wyrywając mu telefon oraz szarpiąc domagał się zaprzestania dalszych czynności oraz grożąc.

Oczywiście nasz dziennikarz nie odstąpił od wykonywania swoich obowiązków do tego poinformował policję o zdarzeniu. Wtedy też Piotr S. schował się w swoim domu do czasu przybycia patrolu z KPP w Dzierżoniowie. Interwencja policji uświadomiła agresywnemu rolnikowi, iż takie postępowanie jest zagrożone karą do 5 lat pozbawienie wolności.

Funkcjonariusz policji na posesji Piotra S.
Tak mieszka i jeździ Piotr S.

Po interwencji policji Piotr S. stał się potulny jak baranek choć mimo naszych wielokrotnych prób nie udało się nam uzyskać jego komentarza.

Rzeczywiście przed domem Piotra S. widzieliśmy trzy Mercedesy za domem trzy Toyoty i kolejnego Mercedesa. Czy tak wygląda bieda na wsi? Czy właśnie ujawnienia tych faktów obawiał się Piotr S? Czy teoria o biednych i bankrutujących rolnika jest prawdziwa? Czy bankrutujący rolnik „inwestuje” w Mercedesy? Czekamy a Piotr S. milczy.

LC

Nieuczciwe praktyki rynkowe na pokazach handlowych w Dzierżoniowie – czyli oszustwo na produkty medyczne w wykonaniu firmy Labotrans z Wrocławia

Od wielu lat prawdziwe żniwo zbierają organizatorzy pokazów handlowych, podczas których prezentowane są bardzo drogie produkty cechujące się rzekomo niezwykłymi właściwościami, tj. „prozdrowotne zestawy garnków”, „cudowne kołdry”, „uzdrawiające preparaty”, które wręcz wciska się najczęściej seniorom, zachęcając jednocześnie do zawierania skomplikowanych i często niekorzystnych umów.

Tak było w przypadku Pani Ewy, będącej jedną z ofiar firmy Labotrans z Wrocławia, która w kwietniu 2018 roku uczestniczyła w prezentacji produktu medycznego do stosowania profesjonalnej magnetoterapii z użyciem pola magnetycznego o niskiej częstotliwości. Terapii uznawanej przez Światową Organizację Zdrowia WHO za metodę bezpieczną i skuteczną w leczeniu ponad pięćdziesięciu schorzeń, tj. osteoporozy, choroby Parkinsona, stwardnienia rozsianego, cukrzycy, nadciśnienia itp. Zgodnie z rekomendacją organizatora pokazu, przy pomocy urządzenia możliwa była realizacja terapii falami alfa, beta i Schumanna, a także terapii oczyszczania organizmu poprzez eliminację bakterii, wirusów, grzybów i pasożytów, będących faktycznymi przyczynami wielu schorzeń.

Pani Ewa, przyjmując powyższe twierdzenia dotyczące prezentowanego produktu za prawdziwe, jeszcze w tym samym dniu podczas spotkania zawarła z firmą Labotrans z Wrocławia umowę kupna-sprzedaży produktu za cenę ponad 5 tysięcy złotych oraz dodatkową umowę kredytu konsumenckiego w celu sfinansowania zakupu wyrobu medycznego do stosowania magnetoterapii. Łączna cena sprzedaży ratalnej wyniosła ponad 7 tysięcy złotych.

Jak się później okazało, zakupiony przez panią Ewę produkt nie posiadał żadnych niezwykłych właściwości leczniczych wobec chorób wymienionych przez organizatora podczas pokazu handlowego, co w pierwszej kolejności skłaniało do refleksji, że firma Labotrans zastosowała wobec Pani Ewy jako konsumenta nieuczciwą praktykę rynkową, wprowadzając ją w błąd. Wszak wniosek jest prosty: gdyby Pani Ewa wiedziała, że zapewnienia producenta nie są prawdziwe, nie kupiłaby trefnego sprzętu.

Kolejne wątpliwości budził również sposób organizacji samej prezentacji, bowiem sprzedaż była skierowana tylko do określonej grupy wiekowej – osób starszych i cierpiących na przewlekłe schorzenia, a co niewątpliwie wpływało na profil konsumenta, biorąc pod uwagę ocenę ograniczonych zdolności poznawczych jako strona umowy, w sytuacji jednoczesnego oferowania kredytu ratalnego na zakup produktów o wartości znacznie przekraczającej dochody zainteresowanych zakupem konsumentów.

Na szczęście Pani Ewa nie spłaciła całej kwoty wynikającej z uprzednio zawartej umowy. W porę skorzystała z usług prawnych adw. Ilony Kwiecień, która reprezentowała klientkę na etapie postępowania sądowego. W dniu 17 grudnia 2020 roku przed Sądem Rejonowym w Dzierżoniowie zapadł wyrok, na mocy którego niekorzystna umowa kupna-sprzedaży zawarta pomiędzy Panią Ewą a stroną pozwaną – Labotrans Sp. z o.o. z siedzibą we Wrocławiu, jest nieważna. Sąd Rejonowy zobowiązał pozwanego do zwrotu wysokości dotychczas wpłaconej kwoty, która wynikała z harmonogramu spłat ratalnych i zasądził od strony pozwanej na rzecz powódki zwrot kosztów procesu. Wyrok I C 729/20 uzyskał rygor natychmiastowej wykonalności. Niestety, finalnie egzekucja komornicza wobec dłużnika Labotrans Sp. z o.o. okazała się nieskuteczna.

Schemat działania firm takich jak Labotrans z Wrocławia jest zbliżony – za każdym razem żerują na nieświadomych konsumentach. Najczęściej na ludziach zmagających się ze stanem chorobowym, szukających remedium na swoje zdrowotne bolączki. Jeśli senior nie dysponuje w portfelu gotówką podczas spotkania, sprzęt zawsze może wziąć na raty. Prezenter wraz z resztą obsady wykwalifikowanych manipulatorów, zręcznie podsuwają odpowiednie dokumenty do wypełnienia. Konsument pod wpływem chwili podejmuje decyzję o zakupie sprzętu, będąc święcie przekonany, że trafił na okazję swojego życia. Dopiero, gdy wraca do domu, wczytuje się w warunki umowy i…popada w skrajną rozpacz. To właśnie wtedy najczęściej orientuje się, że do zapłaty przyjdzie mu o wiele więcej, niż „skromne” kilka tysięcy, gdyż kredyt udzielony został na wyjątkowo niekorzystnych warunkach, a towar, który na pokazie wyceniono na kilka tysięcy złotych, w rzeczywistości wart jest ułamek tej ceny. Na kontakt z organizatorem pokazów handlowych jest już za późno, ponieważ sprzedawca zwyczajnie się ulatnia. Firma, która sprzedała „magiczny sprzęt” pozostaje nieuchwytna, gdyż równie często jak nazwę, zmienia też adres siedziby. Niezwykle trudne i często wręcz niemożliwe staje się zwrócenie towaru, pomimo tego, że konsument ma prawo do rezygnacji z zakupu dokonanego poza lokalem przedsiębiorcy w terminie 14 dni od zawarcia umowy. Pokrzywdzony często zostaje „na lodzie” z kredytem i towarem, który równie dobrze mógłby kupić w markecie i/lub na serwisie aukcyjnym za niewielką część tego, co zapłacił na pokazie lub dopiero zapłaci w formie comiesięcznej ratalnej spłaty.

Wyżej opisana historia dowodzi, że seniorów oszukanych podczas pokazów szerzej znanych jako „pokazy garnków”, jest wielu. Najczęściej to właśnie najstarsi są celem manipulatorów stosujących perswazyjne techniki sprzedaży, w celu – kolokwialnie ujmując: naciągnięcia niejednokrotnie ufnych konsumentów na zakup kołder gwarantujących długowieczność, masażerów z wymyślnymi funkcjami, czy zestawów garnków, które w zamyśle producenta mają zapewnić zdrowe żywienie. Często są to kwoty sięgające kilkunastu tysięcy złotych za sprzęt od nieznanego producenta, który nie posiada żadnych specjalnych właściwości, a przy tym jest wątpliwej jakości. W ostatecznym rozrachunku, sprzęt zakupiony dla zdrowia, w rzeczywistości rujnuje sytuację zdrowotną i materialną naiwnego konsumenta.

Co roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów rozpatruje kilkaset skarg dotyczących nieuczciwych praktyk. Jednocześnie przestrzega przed pułapkami czyhającymi na pokazach handlowych, na które zaprasza się szczególnie wrażliwą grupę konsumentów jaką są seniorzy. Kuszeni bezpłatnymi badaniami, darmowymi prezentami pod postacią ciśnieniomierzy czy sprzętu do masażu, promocją zdrowego stylu życia i abonamentami medycznymi, stają się nieświadomymi ofiarami nieuczciwych praktyk wobec konsumenta i jednocześnie beneficjentami sprzętu, który w ogóle nie posiada żadnych właściwości leczniczych prezentowanych wcześniej na pokazie.

Firma Labotrans z Wrocławia jest kolejną firmą, wpisującą się w zasmucający krajobraz przedsiębiorców, którzy w imię zysków, już dawno porzucili zasady moralności i przyzwoitości panujące w biznesie.

Wyrok SR w Dzierżoniowie Wydział I Cywilny, sygn. akt I C 729/20 z 17 grudnia 2020 r., dotyczy firmy Labotrans Sp. z o.o. z siedzibą 50-078 Wrocław, ul. Stanisława Leszczyńskiego 4/25, KRS: 0000621940. Byli Prezesi Zarządu w spółce – Bartosz Dziubczyński i Paweł Piotr Zdeb.

Piotr G. brat Jerzego g. stanie przed sądem w Dzierżoniowie

Prokuratura Okręgowa w Świdnicy przesłała do Sądu Rejonowego w Dzierżoniowie, akt oskarżenia przeciwko organizatorom neonazistowskich koncertów . Wśród oskarżonych jest Piotr G. brat PiSowskiego działacza z Dzierżoniowa Jerzego G. – ten oskarżony jest o okradanie kontenerów PCK.

Jerzy G. lider PiS
Jerzy G. lider PiS

Jako pierwsi publikujemy akt oskarżenia sporządzony przez prokuraturę. Lektura tego dokumentu jest porażająca i szczegółowo opisuje zachowanie prawdziwych „patriotów”.

fot. stopnacjonalizmowi.wordpress.com

LC

200 osób po paszport do jednego okienka ….

Dokument jakim jest paszport jest nam coraz mniej potrzebny. W Unii Europejskiej wystarczy nam właściwie dowód osobisty (poza nielicznymi wyjątkami) ale jeśli chcemy wybrać się gdzieś dalej, a czasami bliżej na Ukrainę, paszport jest niezbędny.

Na szczęście mieszkańcy naszego powiatu mogą swoje sprawy paszportowe załatwić w Wałbrzychu. Czasami jednak ktoś popełnia poważny błąd i stara się uzyskać paszport we Wrocławiu.

O tym jak działa system kolejkowy w DUW we Wrocławiu media pisały nie raz. Ostatnio choćby Gazeta Wrocławska w artykule „Gigantyczne kolejki po paszporty we Wrocławiu. Odsyłają do Jeleniej Góry i Legnicy„.

Nam jednak udało się chyba dotrzeć do źródła problemu. Skoro jest system kolejkowy, skoro jest masa punktów obsługi to gdzie jest problem? Teoretycznie można przez stronę WWW urzędu umówić się na godzinę. Ale tylko teoretycznie. W praktyce wygląda to tak że mając numer rezerwacji można pobrać bilet. Ale w praktyce to nie działa o czym przekonał się nasz czytelnik.

Po rezerwacji terminu czytelnik nasz otrzymał potwierdzenie rezerwacji terminu na poniedziałek 24 lutego 2020 roku na godzinę 13:35.

Rezerwacja terminu odbioru paszportu
Niewłaściwa rezerwacja DUW

Kiedy chciał zrealizować swoją rezerwację okazało się że jest ona … niewłaściwa. Sprawę udało się załatwić po odstaniu swojego w kolejce do punktu informacyjnego, ponieważ okazało się że żadne rezerwacje nie są prawidłowe!!! Atmosfera w kolejce byłą bardzo napięta, niektórzy mieli mieć załatwioną swoją sprawę już godzinę temu a nie zaczęli jej jeszcze załatwiać. Naszemu czytelnikowi w końcu udało się odebrać paszport.

Pytanie jednak pozostaje otwarte dlaczego tworzą się tak gigantyczne kolejki? Odpowiedz na to daje film innego naszego czytelnika, wykonany w czwartek 20 lutego 2020 roku. Widać na nim doskonale, iż kolejkę liczącej 200 osób (dane z DUW) obsługuje JEDNO STANOWISKO.

Oczekujący do 1 z 10 stanowisk obsługi
DUW – czynne jedno stanowisko na dziesięć

Trudno zrozumieć dlaczego tak się dzieje, trudno przyjąć także poniższą informację rzecznika prasowego DUW. Jeśli rzeczywiście ktoś jest obsługiwany a osoba obsługiwana wyszła to jednak stanowisko jest zajęte – na filmie widać wyraźnie, że pracuje tylko JEDNO stanowisko. Stąd te gigantyczne kolejki.

LC

Odpowiedz rzecznika prasowego DUW

Nawiązując do nagrania (trwającego 33 sekundy z 7 godzin obsługi ) informujemy, iż kierownictwo Oddziału Paszportowego i Obsługi Klienta na bieżąco monitoruje stan kolejek i liczbę pracowników obsługujących. W dniu 20.02.2020r. liczba czynnych okienek w sprawach wydania paszportu wynosiła do 6.

Zwracamy uwagę, że podczas całego dnia pracy, pracownikowi przysługuje 15 minut przerwy. W miarę możliwości kadrowych, podczas przysługującej przerwy pracownicy wymieniają się na stanowiskach pracy (co wymaga wylogowania na stanowisku i zalogowania innego pracownika).
Należy także mieć świadomość, że podczas obsługi w zakresie wydania paszportu pracownik musi wyszukać dokument paszportowy na zapleczu, a zatem opuścić w tym celu stanowisko obsługi („okienko”). Ponadto, procedura wydania paszportu to nie tylko bezpośrednia obsługa klienta. W godzinach pracy do Oddziału Paszportowego i Obsługi Klienta dostarczane są dokumenty paszportowe, które wyznaczony pracownik zobowiązany jest przyjąć, dokonać odpowiedniej adnotacji w systemie oraz przygotować je do wydania, łącząc z wnioskiem paszportowym.

Informujemy także, że z uwagi na zwolnienia lekarskie oraz okres ferii odnotowujemy obecnie wysoką absencje wśród pracowników Oddziału Paszportowego i Obsługi Klienta. W dniu 20.02.2020r., nieobecnych było 7 osób – ze względu na zwolnienie lekarskie (5 osób) i wcześniej zaplanowane urlopy wypoczynkowe (2 osoby). Mimo tego pobranie biletu w sprawie odbioru paszportu możliwe było do końca godzin obsługi, a liczba wydawanych paszportów wyniosła 205.

Biuro Prasowe Wojewody Dolnośląskiego


Kolejny problem z linią kolejową do Bielawy

Otrzymaliśmy informacje od naszego czytelnika w sprawie nowego przejazdu kolejowego położonego przy skrzyżowaniu ulicy Grunwaldzkiej i Dzierżoniowskiej w Bielawie. Okazuje się że wyjazd z podstrefy WSEE w kierunki Dzierżoniowa nie jest bezpieczny.

Ale zacznijmy od początku. Ciężarówka z naczepą wedle prawa może mieć maksymalną długość 16,5 m. Maksymalna długość zestawu z przyczepą może liczyć już ponad 25 m długości.

Jeśli zmierzymy odległość od krawędzi skrzyżowania ul. Grunwaldzkiej do torów to jest to odległość mniejsza niż 16,5 metra. W praktyce oznacza to tyle, iż samochód ciężarowy z naczepą nie jest w stanie zmieścić się na drodze między skrzyżowaniem a torami. Naczepa pozostanie na torach jeśli kierujący podjedzie do krawędzi jezdni na skrzyżowaniu. Widać to na zdjęciu poniżej.

Pojazd ciężarowy o długości 16,5 metra nie zmieści się pomiędzy skrzyżowaniem a torami.

Tym samym zgodnie z przepisami prawa kierujący ciężarówką nie ma prawa wjechać na tory jeśli nie da rady od razu zjechać ze skrzyżowania. Jeśli się zatrzyma to część pojazdu pozostanie na torach.

Jedynym sposobem pokonania tego skrzyżowania przez pojazd ciężarowy z naczepą jest zatrzymanie się przed znakiem STOP, przed torami i kontynuowanie jazdy w taki sposób aby bez zatrzymywania się przejechać przez skrzyżowanie – w lewo w stronę Dzierżoniowa albo w prawo w stronę Bielawy.

Czy da się pokonać to skrzyżowanie w taki sposób? Sprawdziliśmy to i jest to możliwe ale tylko w przypadku sprzyjających warunków drogowych. Skręcenie w prawo właściwie nie stanowi problemu, droga jest dobrze widoczna i przy dobre ocenie sytuacji kierujący bez problemu zjedzie od razu ze skrzyżowania.

Sytuacja znaczne komplikuje się jeśli kierujący pojazdem będzie chciał skręcić w lewo w kierunku Dzierżoniowa. Czas jaki potrzebny jest dla ciężarówki z naczepą ruszającej ze znaku STOP przed torami, pokonującej odległość do skrzyżowania oraz zjazd ze skrzyżowania w kierunku Dzierżoniowa to około 13-15 sekund. Zależne to jest na przykład od tego jak bardzo zestaw jest obciążany – masa zestawu.

Natomiast widoczność jaka dysponuje kierujący stojący przed znakiem STOP przed torami ograniczona jest do części ulicy Bielawskiej – okolice posesji ul. Bielawska 4. Czyli odcinek drogi o długości około 140-150 m. Czas w jakim pojazdy pokonują ten odcinek przy założeniu, iż poruszają się z prędkością administracyjną 50 km/h to 10-11 sekund.

130-140 metrów widoczności – jednak zbyt mało aby bezpiecznie przejechać.

Rachunek jest prosty, kierującemu ciężarówką z naczepa zabraknie 2-3 sekund do bezpiecznego zjechania ze skrzyżowania. Poza tym prędkość ciężarówki nawet po 15 sekundach będzie niewielka, dużo niższa niż 50 km/h, co zmusi kierujących jadących ulica Bielawską do hamowani mniej lub bardziej gwałtownego hamowania. Warto przypomnieć, że kierujący ciężarówką po ruszeniu ze znaku STOP przed torami nie ma możliwość już zatrzymania pojazdu, ponieważ pojazd utknie na torach!!!!

Problem jest aktualny i dość poważny ponieważ ulica Grunwaldzka w Bielawie prowadzi do specjalne strefy ekonomicznej wiec trudno sobie wyobrazić strefę bez ruchu pojazdów ciężarowych. Trudno wymagać od kierujących ciężarówkami aby podejmowali ryzyko zatrzymywania pojazdów na torach. Czy istnieje zatem rozwiązanie tej niebezpiecznej sytuacji?

Doraźnie istniej chyba tylko dwa rozwiązanie. Albo zakaz skrętu w lewo w kierunki Dzierżoniowa z ulicy Grunwaldzkiej albo ograniczenie prędkości na ulicy Bielawskiej w kierunku Dzierżoniowa do prędkości 30 km/h!!!!!

Niestety to kolejny problem pokazujący jak bardzo rewitalizacja linii kolejowej do Bielawy realizowana była bez przemyślenia i przygotowania. Bez przygotowania które obecnie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego, zdrowi i życiu użytkowników drogi z Bielawy do Dzierżoniowa. Czekamy na reakcję władz i odpowiednich służb. Mamy nadzieję że na tyle szybka aby nie stała się tragedia.

Jednak jest problem z obwodnicą Dzierżoniowa

Kilka miesięcy temu dowiedzieliśmy się, my mieszkańcy Dzierżoniowa i okolic, że planowana kolej do Bielawy jednak koliduje z obwodnicą. Chodzi dokładnie o rondo na ulicy Batalionów Chłopskich za stacją ORLEN w kierunku Bielawy.

Zapewniano nas że wszystko jest pod kontrolą, że owszem tory kolejowe będą przebiegać przy rondzie ale wszystko uda się załatwić jak trzeba. Niestety pierwszy przetarg został unieważniony ponieważ nie uwzględniał przejazdu kolejowego przy wspomnianym rondzie. Aktualnie ogłoszono przetarg kolejny.

Jak się okazuje potencjalni wykonawcy także widzą problemy komunikacyjne wynikające z sąsiedztwa ronda i przejazdu kolejowego. W pytaniach pojawiają się naprawdę niebezpieczne scenariusze mówiące o możliwości zakleszczenia pojazdów między rogatkami. Oceńcie Państwo to sami ale wydaje się, iż samorząd naszego województwa postawił mocno na prowizorkę i hura optymizm. Teram my mieszkańcy Dzierżoniowa może będziemy mieć kolejny kawałek obwodnicy za 4 lata!!! Prosimy o zwrócenie uwagi na pytanie 6 w poniższym dokumencie.

Po wkład do długopisu … służbowym samochodem

Jest na naszym mieście taka instytucja, która od lat przynosi wstyd. Wstyd nie sobie, tylko nam mieszkańcom Dzierżoniowa. Instytucja ta nazywa się Prokuratura Rejonowa w Dzierżoniowie.

Kiedyś instytucją ta zawiadywał prokurator, który został odwołany ponieważ słabo pracował. Za karę, za słabą pracę został …. awansowany do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Później inna Pani będąca szefową tej instytucji wpłaciła na kampanie burmistrza Marka Pioruna (PZPR obecnie OBS) tysiące złotych a niektórzy dziwili się skąd burmistrz ma tak świetną ochronę „prawną”. W końcu inny prokurator został przyłapany na piciu = spożywaniu alkoholu w godzinach pracy w służbowym aucie. I moglibyśmy tak dalej i dalej.

Wkład do długopisu niezbędny

Okazuje się że rozpasanie prokuratury i prokuratorów obecnie nie ma granic. Otóż niejaki prokurator Emil Wojtyra traktuje służbowe auto z kierowcą jak bezpłatne taksi na zawołanie. Dnia 13 listopada br udało się nam przyłapać jak prokurator Wojtyra w taki właśnie sposób udał się do sklepu po ….. wkład do długopisu. Co ciekawe wkładu nie kupił ponieważ nie podobał się on Panu prokuratorowi!!!! Czy naprawdę prokurator służbowym autem z kierowcą musi w godzinach pracy załatwiać sprawy przyborów do pisania???

Zapytaliśmy o to rzecznika prasowego prokuratury i odpowiedz jaka otrzymaliśmy jest co najmniej nieprzycierana. Otóż według rzecznika Pan prokurator Emil Wojtyra tylko „przypadkiem” pojechał służbowym autem z kierowca po wkład. Miał spotkać się z sędzią w sądzie ale zmienił zdanie i wrócił. Kiedy poprosiliśmy o informacje z którym sędzią miał się spotkać i w jakiej sprawie, Pan rzecznik już nam nie odpowiedział.

Niech nasi czytelnicy ocenią to zachwianie prokuratora Emila Wojtyry, prokuratora znanego ze skłonności do ……

Resortowe dziecko chce zostać burmistrzem Dzierżoniowa

Resortowe dzieci” to znana książką która miała ukazywać powiązania elit ze służbami PRL. W uproszczeniu – jeśli ktoś miał ojca, dziadka w służbach PRL – już był podejrzewany przez tzw. „prawdziwych Polaków” i nie powinien liczyć na żadne stanowiska. Oczywiście moralnie nagannym jest obarczanie dzieci grzechami ojców, jeśli takowe grzech w ogóle były. Ale zjednoczona prawica, w tym PiS bardzo lubią w tę grę grać, szczególnie jeśli jest to przydatne dla swoich celów politycznych. PiSowi nie przeszkadza komunistyczny prokurator Piotrowicz, łagodzący w wywiadach zachowania skazanego pedofila  czy  profesor Pawłowicz, której zachowania często nie licują z tytułem i stanowiskiem, a nawet ze zwykłym poziomem dobrego wychowania. Nie przeszkadza im także wielu innych członków PZPRu odnoszących sukcesy zarówno w PRLu jaki i pod obecnymi rządami.

Niestety obłuda PiSu dotarła także na nasze lokalne podwórko. Dzierżoniów ledwo co wydostał się spod panowania jawnego współpracownika SB, Marka Pioruna (PZPR obecnie OBS) – pisaliśmy o tym na naszych stronach, a już szykuje się kandydat – jak w tytule – resortowe dziecko. Okazuje się że kandydat PiS Jarosław Kresa w sposób umyślny lub przez nieuwagę zapomniał poinformować wyborców, nas dzierżoniowian, że jego ojciec Józef Kresa to wieloletni funkcjonariusz milicji obywatelskiej także w czasie stanu wojennego.

To przeoczenie chyba nie było jednak przypadkowe, ponieważ jak wynika z informacji uzyskanych od innych kandydatów PiS w obecnych wyborach sprawa ta była omawiana „i z posłem Dworczykiem i minister Zalewską„. Kandydaci i decydenci PiS mieli zatem pełna wiedze o „resortowości” kandydata Kresy jednak tą wiedzą z nami wyborcami się nie podzielili. Ostatecznie to wyborcy ocenią czy im ten fakt przeszkadza czy nie, tylko dlaczego był on przed nimi ukrywany?

A. Ammit

Rosyjska ruletka na drodze śmierci DK8. Czy ktoś ją wreszcie przebuduje?

Droga krajowa nr 8 należy do najniebezpieczniejszych w kraju. Co roku dochodzi na niej do wielu wypadków. Jest wiele ofiar śmiertelnych i rannych. Jazda nią to test cierpliwości i rosyjska ruletka. W ostatnią sobotę kolejna osoba straciła tam życie w okolicach Barda.

„Tiry na tory!”. To hasło jest najczęściej powtarzane w komentarzach pod informacjami o wypadkach drogowych na drodze krajowej numer 8. „Droga śmierci” co roku zbiera swoje żniwo. Dosyć powiedzieć, że „nasza ósemka” znajduje się w czołówce krajowej pod względem liczby wypadków. Tylko w 2017 roku zanotowano 62 wypadki, w których zginęło aż 10 osób. Do ostatniego wypadku śmiertelnego doszło w minioną sobotę. Na wysokości miejscowości Przyłęk samochód osobowy marki Fiat Punto zderzył się z lawetą. Zginął w nim mężczyzna prowadzący fiata na kłodzkich tablicach rejestracyjnych.

DK8 jest solą w oku kierowców, którzy mają pretensję do władzy o to, że z ich problemów nic sobie nie robi.

– Odcinkiem z Kłodzka do Wrocławia jechałam ostatnio prawie dwie godziny. Przecież to nie do przyjęcia. Po drodze jeżdżą tiry, które skutecznie tamują ruch – mówi Anna Tomasik, kierowca z Kłodzka.

O tym, jak wiele samochodów przemieszcza się na odcinku Kłodzko – Wrocław, mówią także statystyki.

– Między Wrocławiem a Łagiewnikami przejeżdża 30 tysięcy samochodów dziennie, a z Łagiewnik do Kłodzka 9 tysięcy – wyliczał dwa lata temu Robert Radoń, dyrektor oddziału GDDKiA we Wrocławiu.

Co ciekawe, zdaniem mieszkańców ziemi kłodzkiej, statystyki podróżnych do Kłodzka są zdecydowanie zaniżone.

-Według nich, tylko co trzeci samochód jedzie do powiatu kłodzkiego. Przecież to bzdura – mówi Tomasz Kowalski, zawodowy kierowca. Mieszkańcy miejscowości położonych na trasie „ósemki” na wszelkie możliwe sposoby próbują zwrócić uwagę rządzących na problem komunikacyjny okolic Kłodzka i granicy z Czechami. Były protesty, blokady drogi, a także poważne rozmowy z politykami.

Ta droga była świadkiem wielu smutnych historii, jednak najsmutniejsza i wywołująca największe poruszenie była historia Magdaleny Małolepszej-Kożuchowskiej. Była to młoda kobieta, kandydatka Prawa i Sprawiedliwości do Sejmiku Województwa Dolnośląskiego. Aktywnie walczyła o to, żeby DK8 zmieniła się w drogę szybkiego ruchu. Nagrywała filmy, organizowała protesty. Chciała tchnąć życie w parlamentarzystów, zainteresować ich problemem „drogi śmierci”. A kiedy po jednym z takich protestów wsiadła do samochodu i pojechała do domu, nikt nie spodziewał się, że już tam nigdy nie wróci…

Od 2008 roku trwają starania, żeby poprawić bezpieczeństwo „drogi śmierci”. Budowę S8 obiecywał też w 2015 Andrzej Duda, jeszcze jako kandydat na prezydenta RP.

Magdalena Małolepsza-Kożu-chowska zginęła w wypadku samochodowym w Szalejowie Górnym. Jej toyota wbiła się prawym bokiem w tira. To wszystko widział mąż Magdaleny, który jechał za nią w kolumnie pojazdów. A jeszcze kilkadziesiąt miut wcześniej 25-latka krzyczała na zorganizowanej pikiecie, że „zbyt wielu nas tu ginie”.

Jak do sprawy „drogi śmierci” podchodzi Sejm?

Już w 2008 roku Monika Wielichowska rozpoczęła rozmowy dotyczące obwodnicy Kłodzka (otwarto ją w maju tego roku) i remontu, który miałby poprawić bezpieczeństwo „ósemki”. Od tej pory trwały spotkania gabinetowe, które nie mogły znaleźć szczęśliwego finału. A ludzie na drodze wciąż ginęli. Niewiele zmieniło się także po śmierci Magdaleny Małolepszej-Kożu-chowskiej. W 2015 roku, rok po śmierci kobiety, Zbigniew Rynasiewicz, pełnomocnik rządu ds. zarządzania infrastrukturą drogową zapowiedział, że nie będzie budowy S8, o którą walczyli Dolnoślązacy. Poprawę tego stanu rzeczy, czyli budowę drogi ekspresowej z Wrocławia do Kłodzka i dalej – do granicy z Czechami, obiecywał w 2015 roku kandydat na prezydenta Andrzej Duda.

Zgodnie z najnowszymi projektami, droga nr 8 zostanie przebudowana. Nie będzie to jednak droga ekspresowa. Planuje się, że z Wrocławia do Łagiewnik podróżować będzie można dwoma pasami ruchu, natomiast z Łagiewnik do Ząbkowic Śląskich lub aż do Kłodzka będzie w tzw. układzie 2+1, czyli dwa pasy ruchu w jednym kierunku i jeden pas w kierunku przeciwnym. Prace nad tym wariantem ruszą jednak nie wcześniej, niż w 2020 roku. Do tego czasu, zgodnie z umową, wykonawca powinien przygotować koncepcję przebudowy „ósemki”.

W pierwszym kwartale 2018 roku poznaliśmy zaproponowane warianty nowej DK8. Po spotkaniu z przedstawicielami powiatów, wykonawca zarekomendował do dalszych prac dwa z nich. Na przełomie 2018 i 2019 roku odbędzie się spotkanie, na którym ostatecznie powinna zapaść decyzja, który z proponowanych wariantów zostanie nową, przebudowaną DK8. Niewykluczone, że w przyszłości droga może uzyskać status ekspresowej.

Pierwsza koncepcja zakłada, że DK8 ma prowadzić z Kłodzka do Dębowiny, skąd miałaby skręcać w kierunku miejscowości Janowiec, następnie wróciłaby do obecnej „ósemki”, a żeby ominąć Ząbkowice Śląskie, kierowałaby się na miejscowości: Pawłowice, Grochowiska, Strąkowa. Następnie miałaby omijać od zachodu Nową Wieś Niem-czańską i w okolicach Radziko-wa krzyżować się z DK39 i obecną DK8. W Chrzanowie droga miałaby włączać się do obwodnicy Wrocławia.

Drugi projekt zakłada drogę z Kłodzka do Boguszyna, skąd kieruje się na miejscowości: Jaszkówka, Podzamek, Laskówka, Janowiec i na wysokości miejscowości Przyłęk ponownie łączy się z przebiegiem istniejącej DK8. Następnie prowadzi m.in. przez Nową Wieś Niemczańską, krzyżuje się z obecną „ósemką” i od zachodu omija Łagiewniki. Także w tym przypadku droga kończyłaby bieg w Chrzanowie, gdzie wpadłaby do obwodnicy Wrocławia. Po około 15 latach starania, marzenia mieszkańców regionu choć częściowo zostałyby spełnione. Czekamy.

Czytaj więcej: http://www.gazetawroclawska.pl/wiadomosci/a/rosyjska-ruletka-na-drodze-smierci-dk8-czy-ktos-ja-wreszcie-przebuduje,13357921/

PiS stawia Pomnik Żołnierzy Wyklętych w Dzierżoniowie. To samowola budowlana

W Dzierżoniowie trwają gorączkowe prace nad postawieniem Pomnika Żołnierzy Wyklętych. Uroczyste odsłonięcie obeliska z tablicą z mosiądzu zaplanowano na niedzielę. Problem w tym, że to samowola budowlana. – Spieszymy się, ponieważ jest już gotowa tablica z datą 12 marca, której nie możemy już zmienić – przyznaje szczerze Janusz Maniecki, dyrektor biura poselskiego Michała Dworczyka i wiceprezes Obywatelskiego Ruchu Patriotycznego w Dzierżoniowie.

Na czele 30-osobowego honorowego komitetu budowy pomnika stanął poseł Prawa i Sprawiedliwości Michał Dworczyk, od niedawna wiceminister obrony narodowej. Dworczyk przekonuje, że budowa pomnika to inicjatywa oddolna. W komitecie oprócz wiceministra znaleźli się także inni działacze Prawa i Sprawiedliwości, samorządowcy, księża i członkowie Ruchu Społecznego Lecha Kaczyńskiego. Inicjatorzy budowy pomnika chcą uhonorować pamięć o żołnierzach podziemia antykomunistycznego.

Ponad dwumetrowy obelisk z tablicą z mosiądzu zostanie postawiony obok ronda Żołnierzy Wyklętych, blisko drogi wojewódzkiej. Uroczyste odsłonięcie pomnika zaplanowano na niedzielę, 12 marca. Obywatelski Ruch Patriotyczny w Dzierżoniowie, który jest zaangażowany w budowę pomnika zgłosił 2 marca do starostwa powiatowego roboty budowlane, nie mógł ich jednak rozpocząć, bez odpowiedniej decyzji starostwa powiatowego. A na jej wydanie, zgodnie z przepisami, urzędnicy mieli 21 dni. Wczoraj urzędnicy starostwa pojechali na miejsce, żeby obejrzeć dokładnie, gdzie pomnik ma stanąć. Nie kryli zdziwienia, kiedy zobaczyli, że roboty już się rozpoczęły i wylano fundamenty.

– W związku z naruszeniem przepisów prawa budowlanego zgłoszono sprawę do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Ten będzie musiał podjąć odpowiednie kroki. Może nakazać rozbiórkę pomnika, który obecnie jest samowolą budowlaną lub nałożyć karę na inwestora – mówi Janusz Guzdek, starosta dzierżoniowski.

– Idea postawienia pomnika jest bardzo szlachetna i trzeba ją wspierać, ale są zasady, których należy przestrzegać. Do nich bezsprzecznie należą przepisy prawa budowlanego – dodaje starosta.

Na uroczystościach związanych z odsłonięciem pomnika ma być wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk. Zapewnia nas, że nie wie nic o pracach budowlanych wykonywanych bez stosownych zezwoleń. – Ze względu na moje nowe obowiązki nie było mnie ostatnio w okręgu wałbrzyskim. Zweryfikuje informację u swoich współpracowników. Teraz trudno mi się odnieść do tej sytuacji. Mogę powiedzieć tylko tyle, że wszystkie działania powinny być prowadzone zgodnie z przepisami – mówi wiceminister Dworczyk.

Janusz Maniecki, dyrektor biura poselskiego Michała Dworczyka i wiceprezes Obywatelskiego Ruchu Patriotycznego w Dzierżoniowie zdradza, dlaczego inicjatorom tak się spieszy z postawieniem pomnika. – Spieszymy się, ponieważ jest już gotowa tablica z datą 12 marca, której nie możemy już zmienić – mówi Maniecki i dodaje, że jeżeli coś zostało zrobione nie tak, to „będziemy wszystko zgodnie z prawem naprawiać”. – Jesteśmy po uzgodnieniach z panem wicestarostą, który obiecał wsparcie dla tej inicjatywy i pomoc. Wierzę, że na pewno wszystko będzie miało swój logiczny i zgodny z prawem koniec – dodaje dyrektor biura poselskiego Michała Dworczyka. Prace nad postawieniem pomnika wstrzymano.

Czytaj więcej: http://www.gazetawroclawska.pl/dolny-slask/a/pis-stawia-pomnik-zolnierzy-wykletych-to-samowola-budowlana,11858880/

Prawdziwa strona Dzierżoniowa